Wiele osób, w tym ja, myślało, że Google porzuciło projekt z nowym systemem operacyjnym Fuchsia OS. W grudniu podano nowe informacje i zaproszono programistów do dalszego działania. Google od około pięciu lat pracuje nad tym projektem, ale nie można się dziwić, bo mowa tutaj o całkiem nowym systemie operacyjnym.
Większość podobnych rozwiązań opartych jest na istniejących schematach, ale tutaj chodzi o zupełnie nowe podejście. Dlatego tak ważną kwestią jest baza aplikacji. Nowe systemy, które nie są powiązane z rodziną Android lub Windows mają ten sam problem. Google dwoi się i troi by podejść do tego tematu tak, aby finalnie użytkownicy mieli dostęp do dużej bazy oprogramowania.
Od dawna mówiło się o wykorzystaniu maszyny wirtualnej. Jednak najnowsze wiadomości donoszą już o innym podejściu. Maszyna wirtualna może sprawiać dużo kłopotów i nie jest tak idealna w działaniu. Wystarczy spojrzeć na Chrome OS i zobaczyć jak to się sprawdza.
Zamiast uruchamiać Linuxa na maszynie wirtualnej Google zaproponowało inne rozwiązanie – Starnix. Jest to system, który odpowiada za komunikację pomiędzy jądrem Linuxa a jądrem Fuchsia Zircon. Nazwałbym go łącznikiem pomiędzy instrukcjami tych jąder.
Ciekawe rozwiązanie, bo w praktyce wychodzi na to, że programy „myślą”, że są uruchamiane na Linuxie, a nie w maszynie wirtualnej. Rozwiązuje to wiele problemów. Między innymi komunikację pomiędzy systemem Fuchsia, a programem, który domyślnie przychodzi z Linuxa. Dodatkowo Fuchsia skupia się na bezpieczeństwie i domyślnie izoluje programy od siebie, w miarę możliwości. W przypadku uruchamiania każdego programu system musiałby uruchamiać kolejne maszyny wirtualne, co miałoby wpływ na wydajność urządzenia.
Jeśli interesujecie się systemem Fuchsia OS, to więcej na ten temat przeczytacie po angielsku na tej stronie.